…więc powiadacie, że dostajecie SMSy, w których ktoś was informuje, że jesteście na kwarantannie, że macie zainstalować jakąś apkę śledzącą i coś tam jeszcze?

I zastanawiacie się co z tym zrobić? A przepraszam, czy za każdym razem, gdy wyciągaliście ze skrzynki ulotkę o wygraniu miliona złotych (w przypadku zakupienia cudownego garnka, oczywiście) – lecieliście zwolnić się z roboty, opluć szefa i wymienić żonę na młodszy model? Nie? To czemu teraz staliście się bardziej łatwowierni?

 

O nic ICH nie pytać

 

Bo po pierwsze - skąd w ogóle pewność, że to właśnie Sanepid? Co to za tryb administracyjny „nakaz doręczany SMSem”? Po co zaczynacie się głowić: „a może powiem, że nie mam smartfona…” albo „…może zadzwonię i jakoś im się wytłumaczę…”.  Pamiętajmy: za każdym razem, gdy w ogóle ich pytamy CZY WOLNO – nasz zakres wolności się zmniejsza. Wolno nam wszystko, czego nam jeszcze legalnie nie zabronili. Nie jesteśmy zobowiązani do niczego, czego nam LEGALNIE nie nakazali. A nawet i w takich przypadkach mamy prawo do działań zmierzających do odzyskania i zabezpieczenia naszych wolności. I najważniejsze – to władza musi nam udowodnić, że ma prawo coś nam kazać lub ograniczyć. Nigdy odwrotnie, to nie obywatel ma się tłumaczyć i wywodzić swe prawa i swobody.

 

Gen posłuszeństwa

 

Oczywiście jednak, zasady sobie – a życie sobie. Ostatnie pół roku tylko przyspieszyło nasze upodobnianie do bohaterów pewnej opowieści satyrycznej z brodą. Otóż w pewnym nobliwym mieście grupa wesołków wybranym szanowanym obywatelom wysłała przesyłki z liścikami następującej treści: „Wszystko się wydało! Wspólnicy już sypią. Ucieczka nie ma sensu. Niestety, nie mamy obecnie mocy przerobowych wystarczających do zatrzymania obywatela/ki. Proszę zatem skuć się załączonymi kajdankami i stawić na komendzie w poniedziałek rano”. I poniedziałkowym rankiem tramwaje pełne są dam i dżentelmenów w drodze na policję, wstydliwie skrywając przy tym pod płaszczami skute ręce... Bo nie, to zdecydowanie nie jest kraj dla satyryków. Czego nie wymyślą - dzieje się naprawdę!

 

Jasne, tamta historyjka miała bić w hipokryzję „dobrych obywateli”, w rzeczywistości mających coś za uszami. Ilustrowała też jednak ślepe, bezmyślne posłuszeństwo, podszyte strachem i słabością. Teraz też wizja ta powraca by zilustrować do jak głębokiego poziomu dezorientacji, słabości, a faktycznie wręcz upodlenia doprowadzono społeczeństwa. Ludzie są wystarczająco skołowani, by uwierzyć dosłownie we wszystko – może poza tym, że powinni stawić opór i nawet mają do niego prawo. Państwo wydające polecenia SMSem? A właściwie czemu nie? Ile zakład, że gdyby prezenter telewizyjny nagle zawołał na wizji: „Kowalski! Tak, do was mówię? Nie robić głupiej miny, wstać i włożyć maskę!” – to znalazłby się niejeden Kowalski rozkaz ten pokornie wykonujący?

 

Oczadzenie i jak się przebudzić

 

To już nie tylko satyra, nie tylko Orwell, ale i dawna fantastyka. Pamiętacie Państwo polską powieść (i film) SF dla młodzieży pt. „Synteza”? Złowrogi faszystowski dyktator, żywcem ze strasznej historii Ziemi – atakuje w niej ludzkość gazem pozbawiającym woli. Po czym sam nią musi ręcznie sterować, ludzie bowiem nie są nawet w stanie wstać, pożywić się, w ogóle funkcjonować. „Centralny system komputerowy, Otrzymał rozkaz zupełnie nowy, Że tylko tego słuchać się może, Który przemawia w holowizorze!” – opisywał to w książce pewien robot-wierszokleta. Tak, powieści fantastyczne, zwłaszcza dystopie mają już równie mało sensu, jak satyra. Bo to też właśnie się przecież dzieje, tylko z wirusem zamiast gazu…

 

A SMSy wystarczy ignorować. Bo jak to przypomniano w memach z okazji kolejnej Bonfire Night: przecież nikt nie rządzi – gdy nikt nie jest posłuszny…

 

Konrad Rękas

Konserwatyzm.pl