Rozmowa z kandydatem do Senatu w okręgu chełmskim, z ramienia KWW Przywrócić Prawo, Konradem Rękasem
Panie Konradzie, jest Pan politologiem, ekspertem i doświadczonym politykiem. Proszę odpowiedzieć mi na filozoficzne pytanie: po co to Panu? Mam na myśli uczestnictwo w wyborach do Senatu…
Ha, to jest dylemat, z którym borykam się nie po raz pierwszy. Przede wszystkim bowiem od ponad 20 lat jestem czynnym zawodowo dziennikarzem. Moim zadaniem jest opisywać rzeczywistość, przede wszystkim społeczno-ekonomiczną, ale także ją wyjaśniać. I niemal zawsze docieram do tej samej przyczyny zła odkrywanego przy tematach śledczych i interwencyjnych – polityki. Złe rządzenie. Niespójne, nielogiczne prawo, w dodatku sprzecznie stosowane. Korupcja. Partyjniactwo. Arogancja i głupota wyniesione do rangi cnót! To właśnie są wirusy powodujące najcięższe choroby naszego kraju: biedę, wykluczenie społeczne, alienację, rozkład więzi międzyludzkich, a w szczegółach także kryzys służby zdrowia, zbyt wolne odnawianie infrastruktury, obumieranie mniejszych ośrodków miejskich, wciąż zbyt niską opłacalność rolnictwa i wiele, wiele innych. I co z tego, że od trzech dekad słyszymy, że ponoć się nam poprawia – skoro dzieje się to zbyt wolno, zbyt dużym kosztem, a ci, których podobno doganiamy uciekają nam coraz szybciej?
To jest właśnie kwadratura koła – gdybym taką rzeczywistość tylko opisywał, byłbym jak chirurg nieprzejmujący się ilu mu pacjentów zmarło pod skalpelem. Obserwacja musi być uczestnicząca, nie mogę tylko pisać co działa źle albo z loży komentatora doradzać bezpiecznie innym samemu nie poddając się weryfikacji wyborczej. Jestem dziennikarzem, a więc człowiekiem czynu, nie malarzem. Gdy widzę robaka w owocu – nie snuję wizji. Zabijam robaka. A w polskim jabłku wciąż jest robak, zżera nasze państwo od środka.
Jak wygląda procedura rejestracji kandydata do Senatu?
Obserwuję, opisuję, a nawet sam uczestniczyłem w procedurach wyborczych w Polsce przez ostatnie 30 lat – i przyznaję, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Państwowa Komisja Wyborcza na niespotykaną dotąd skalę dała pokaz swojej arogancji i bezkarności, już na wstępie arbitralnie eliminując z wyborów komitety uznane za potencjalnie niebezpieczne dla obecnej władzy. Taki los spotkał między innymi koalicję środowisk antysystemowych Piotra Liroya-Marca, blok Bezpartyjnych i Samorządowców, a także narodowo-katolicki ruch byłego europosła prof. Mirosława Piotrowskiego. Wiele dni trwała także weryfikacja list poparcia narodowo-wolnościowej Konfederacji, a w niektórych okręgach pojawiają się one i znikają, w zależności od tego co tam sobie państwowi funkcjonariusze znowu uwidzą. Jak w takich warunkach prowadzić kampanię i tak przecież rekordowo krótką, skanalizowaną w okresie wakacyjnym i odbywaną pod dyktando mediów rządowych?
Mnie samemu i szóstce moich kolegów występujących pod hasłem Przywrócić Prawo, piętnujących niedemokratyczne i naruszające praworządność praktyki i regulacje wyborcze udało się przejść przez sito rejestracyjne – ale i te procedury trwały wyjątkowo długo, byle tylko opóźnić konieczność podania oficjalnych informacji o moim starcie.
Jak na kraj, który wszystkich naokoło poucza czym jest demokracja i jak powinna być realizowana – to wyjątkowy tupet i bezczelność.
Dlaczego wybrał Pan właśnie ten okręg wyborczy?
Dawne województwo chełmskie to moje naturalne środowisko. Jestem chełmianinem z wyboru (sam pochodzę z podzamojskiej wsi), przyjechałem tu 20 lat temu, do pracy w „Tygodniku Chełmskim” – i tak wsiąkłem w lokalne sprawy, problemy dawnego województwa zdeklasowanego do poziomu trzech i pół powiatu, zapomnianego przez władze w Lublinie i Warszawie, wyludniającego się terenu rolniczego na pograniczu z dawnymi ziemiami polskimi obecnie pod zarządem ukraińskim. Każda z tych cech to zespół problemów, z którymi mierzę się w codziennej pracy. Jako dziennikarz specjalizuję się w tematyce służby zdrowia, stąd wiem jakim dramatem jest fatalna do niej dostępność i wiem, że kluczem jest reforma systemu ubezpieczeń zdrowotnych, a nie stawianie na siłę pieniądza przed pacjentem.
Jako doradca rolniczych związków zawodowych widzę bierność każdej kolejnej władzy nie tylko wobec osławionego ASF, ale także np. niekontrolowanego napływu do Polski podejrzanej jakości produkcji rolnej z Ukrainy. Działając w Powiernictwie Kresowym wiem, że kwestia zwrotu polskich majątków na Kresach to nie jest tylko problem dawnych ziemian, ale nawet tutejszych rolników, których tą absurdalną granicą odgrodzono od własnych pól.
I wreszcie jako ekonomista, księgowy (bo takie mam wykształcenie) – rozumiem doskonale, że z budżetu nie można w nieskończoność wyciągać pieniędzy, których się do niego nie wkłada. Takich z wizjami i ładną gadką było już w Polsce, także w Chełmie sporo. Może więc już czas wysłać do Senatu kogoś, kto umie liczyć?
Czy są jakieś dane socjologiczne mówiące o tym, kim są Pańscy wyborcy w tym okręgu? Na kogo zwykle głosują jego mieszkańcy?
Ziemia Chełmska to okręg trudny, wiele razy doświadczany przynoszeniem tu kandydatów w teczkach, którzy po wyborze nie wpadli nawet powiedzieć „dziękuję”. Z drugiej strony to obszar stosunkowo niewielki (nieco ponad 200 tys. uprawnionych do głosowania), a zatem podatny na naciski, lokalne układy. Jeśli np. kandyduje były rektor miejscowej szkoły wyższej – to ma on w kieszeni znaczną część lokalnych mediów, biznesu, powiązania z władzą (i to różnych partii), bo przecież był jednym z największych pracodawców, a w dodatku jak to na prowincji – rączka rączkę myje… I w tej sytuacji nie ma znaczenia czy ktoś taki kandyduje z PSL czy z PiS-u, bo temu komuś dobrze jest z każdą władzą, byle dawała mu zarabiać i gromadzić majątek.
W dodatku mamy w kraju określoną sytuację – tak zwana opozycja nie ma wcale zamiaru na poważnie walczyć z PiS-em, oddaje się wyłącznie rozgrywkom personalnym, roszadom w obrębie poszczególnych partii, przygotowaniom do dzielenia wielomiliardowych dotacji z budżetu państwa itd. Fakt, że akurat z Chełma w barwach PiS-u startuje niedawny ludowiec, a KO reprezentuje kandydat kojarzony ostatnio z lewicą dobrze zresztą pokazuje, że główne partie naprawdę mogą wymieniać się aktywem i nie sposób wskazać między tymi ludźmi różnice. To po co głosować na kandydata układu, skoro można na mnie?
Moja kandydatura to po prostu stworzenie możliwości postawienia krzyżyka „Przeciw Wszystkim”. Zaznaczenia swojego sprzeciwu wobec całej klasy politycznej i całego jej brudu, który z Warszawy dotarł już, niestety, do Chełma, Włodawy i Krasnegostawu.
Jakie są podstawowe założenia Pańskiego programu wyborczego? Z racji tego, że rozmawiam z Panem z ramienia Sputnik Polska, proszę także o sprecyzowanie zagadnień polityki zagranicznej, w tym stosunków polsko-rosyjskich.
Zajmuję się tym, na czym się znam: służbą zdrowia, rolnictwem, ograniczaniem biurokracji i zbędnych kosztów państwa, walką z korupcją, ale i sprawami może pozornie mniej dotykalnymi w codziennym ludzkim życiu, jak choćby polityka zagraniczna. Chodzi tu o rosnące koszty i nasz podrzędny stosunek wobec Stanów Zjednoczonych, zagrożenie roszczeniami izraelskimi, szkodliwe dotowanie upadającego państwa ukraińskiego, niepotrzebna wojna handlowa i propagandowa z Rosją. Tylko pozornie są to tematy dalekie i abstrakcyjne. Przeciwnie, znaczną część mojego sztabu wyborczego stanowią rolnicy z chełmskiego, włodawskiego i krasnostawskiego, którzy stawiają sprawę jasno: chcą znów handlować i współpracować z Rosją – i chcą wprowadzenia bariery celnej i fitosanitarnej, kordonu sanitarnego na granicy z Ukrainą. I z takim m.in. programem idę do Senatu.
Rozmawiając ze Sputnikiem nie mogę też nie wspomnieć, że to na terenie mojego okręgu wyborczego znajduje się muzeum-obóz w Sobiborze, był to także region szczególnie doświadczony podczas wojny przez działalność UPA i innych band nacjonalistów ukraińskich. To też ważne zobowiązanie wobec pamięci historycznej –szanować wszystkich, którzy polegli w walce i z rąk niemieckiego i ukraińskiego nazizmu i postawić mocną tamę przenikaniu współczesnego banderyzmu do Polski.
Jak ocenia Pan przebieg samej kampanii wyborczej?
Dotychczasowa kampania jest szalenie jałowa. W dodatku sprawia wrażenie, jakby tylko partia rządząca przedstawiała w niej program (choć to tylko zbiór utopijnych pomysłów i pobożnych życzeń), a cała reszta ogranicza się do jego komentowania i krytyki. To gra do jednej bramki, z której nic dobrego dla Polski nie wynika. PiS zapewne znalazło sposób jak wygrać wybory w III RP i utrzymać władzę – tylko nadal nie wie… po co. To znaczy trochę wiadomo – żeby zapłacić miliardy organizacjom izraelskim, żeby zwalniać z podatków amerykańskie firmy, żeby kupować amerykańską broń i gaz, żeby wreszcie wysadzić polski budżet w powietrze.
Trzeba przyznać, że to ambitny program, dopasowany do potrzeb Polaków – i co gorsza, można być zupełnie pewnym, że zostanie zrealizowany. Co jednak będzie, gdyby jakimś przypadkiem większość chwyciła opozycja? To samo, tylko wolniej. Taki to mamy obecnie w Polsce wybór…
Dlatego jednak proponuję, żeby zagłosować na mnie.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał red. Leonid Swiridow
Myśleć trzeba. Myśleć!