Marsz jak to marsz – przeszedł sobie. Wprawdzie próbuje się na siłę kreować wokół niego aurę skandalu – tymczasem MN po prostu wypełnił swoją rolę jako forma świętowania historycznej różnicy

 

 

Przestał natomiast być wydarzeniem politycznym – a może szkoda?

 

Oswojony Marsz

 

Oczywiście można by zadowolić się stwierdzeniem, że wystarczył brak PO u steru państwa – i skończyły się prowokacje wymierzone w Marsz Niepodległości. Obecnej władzy faktycznie inicjatywa ta w żaden sposób nie przeszkadza, a wręcz wkomponowuje się we frazeologię rządową – bo też i nie wysuwa haseł prawdziwie opozycyjnych wobec systemu rządów w III RP i sposobu ich sprawowania. Nazywa się wprawdzie Marszem NIEPODLEGŁOŚCI – ale w żaden sposób nie wspomina, że Polska obecnie niepodległa nie jest, nie mówiąc już o podjęciu starań, by suwerenność na jakimkolwiek polu odzyskać. Piękne było wezwanie do Boga w tegorocznym haśle Marszu… - ale też nie nadano mu charakteru postulatywnego, np. stawiając pod ścianą większość sejmową w sprawie ochrony nienarodzonych.

 

Marszowi i pomogło, i zaszkodziło, że przestał w końcu być narzędziem w rękach grupki chcącej z tej inicjatywy zrobić trampolinę dla ich sejmowych ambicji. Marsz znormalniał, stał się mniej sekciarski, dał się oswoić. To dobrze, rozczarowanie liczących na powtórzenie zadym było aż nadto widoczne. Ale i źle. Marsz stracił część swojej magii, swojej pasji, spowszedniał. Niby od początku części inicjatorów i uczestników o to chodziło. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że taki oswojony Marsz wpisuje się aż za dokładnie w głównonurtowy przekaz nt. „Sprawy w Polsce idą w dobrym kierunku!”.  Bo wcale nie idą i właśnie z szeregów maszerujących powinno to być widać najlepiej.

 

Przyczyn, jak i objawów jest wiele, geneza problemów jest jednak jedna. Dość było 11. listopada oglądać TVP – „Wiadomości” wprawdzie uszanowały Marsz Niepodległości, ale za drugą równie ważną okoliczność - uznała życzenia wydukane przez pracowników Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie. Czy trudno o lepszy dowód PODLEGŁOŚCI współczesnej Polski? Jesteśmy w stanie zapaści demograficznej, brak jest trwałych czynników wzrostu gospodarczego, a kryzys dotyka przede wszystkim tożsamości polskiej. Nasz naród dawno nie był tak zatomizowany, skłócony, znerwicowany, poddany presji zewnętrznej (zwłaszcza w postaci imigracji zza południowo-wschodniej granicy), jak i wewnętrznej, przez obłędną polityczną strategię polaryzacyjno-alienacyjną imprintowaną Polakom.

 

Siadanie na autostradzie

 

Jasnym też jest, że taki Marsz Niepodległości nie tyle może służyć odbudowie jedności Polaków, bo i nie taki od początku był jego charakter – ale może i powinien pobudzać do dyskusji o tym czym jest niepodległość, a szerzej także polskość dzisiaj. I o ile od pierwszej definicji znaczna część uczestników i organizatorów daje się odsuwać – o tyle dyskusja nad tą drugą kwestią rozgorzała, choć niekoniecznie w najszczęśliwszy sposób. Umówmy się bowiem - w rankingu najbardziej oderwanych od prawdziwych problemów Polski tematów - omawianie kwestii różnic rasowych i samego rasizmu będzie w ścisłej czołówce, a przecież konkurencja tzw. debaty publicznej w III RP jest ostra!

 

O ile organizatorzy i uczestnicy Marszu dali się wpuścić w może nie całkiem zastępczy, ale z pewnością nie pierwszoplanowany dla Polski problem imigracji - o tyle znacznie większym fejkiem jest "zagrożenie polskim rasizmem" znowu ochoczo suflowane przez część mediów i tych "ekspertów", co zawsze, mocno rozczarowanych, że 11.11 nie doszło w Warszawie do tyciego choćby pogromiku… Jasne, jakaś kobiecina próbowała płakać, że ktoś ją tam poszarpał – żeby jednak strawestować  Hadziuka  z „Rancza” – „to opłacało jej się taki kawał tłuc tylko, żeby po pysku zebrać?”. A jakby sobie siadła na autostradzie, to też – tylko kierowcy TIR-a byłaby wina, że ją przejechał?

 

W końcu zresztą, po nieco chaotycznym ustaleniem o co by tu można się czepić – o artykuły w zachodniej prasie? o jakiś transparencik? – ostatecznie padło na wiwisekcjonowaną na wszelkie sposoby skądinąd zupełnie rozsądną wypowiedź rzecznika MW. Tymczasem, tak Bogiem a prawdą – wprawdzie najdalej jutro wielu będzie przysięgać, że p.  Pławskiubrany w charakterystyczny biały kaptur, stojąc na tle płonącego krzyża krzyczał, że nienawidzi murzynów. Ale czytając jego wypowiedź tak, jak została zapisana - to co on u licha powiedział nieprawdziwego, niewłaściwego, a w dodatku nie oczywistego?

 

Nie, nie chodzi bowiem o to, czy murzyn może zapisać się do Młodzieży Wszechpolskiej. Cała, kolejna już przecież w historii awantura wokół Marszu Niepodległości, ta już zupełnie wydumana – ma tylko zwolnić wszystkich: i tych maszerujących i ich krytyków od odpowiedzi na fundamentalne pytania - w rodzaju jak uzyskać niepodległość dla Polski dzisiaj? A przecież podkreślać trzeba stale – że  genezą wszystkich naszych problemów i gwarancją, że nie zostaną one rozwiązane, jest właśnie brak niepodległości. Nawet ta nędzna namiastka debaty o polskości, strach przed imigrantami i francowate na niego lekarstwa – to też skutki tego, że nie możemy sami decydować o sprawach polskich. Dlatego właśnie nie ma dokąd i po co maszerować. Trzeba stanąć na Ujazdowskich 29/31 i zrobić im w Warszawie Teheran.

 

Konrad Rękas