Jak wiele razy pisałem – nie wierzę w Europę. Więcej – nie interesuje mnie ona bardziej, niż Narnia, która też nie istnieje, ale przynajmniej sprawia przyjemniejsze wrażenie.

 

 

. Jednak chociaż Stary Kontynent już dawno umarł – pozostali jeszcze przynajmniej jacyś Europejczycy i jak Aecjusz niegdyś, upierają się, że stawią czoło współczesnym Hunom spod znaku NATO i Coca-Coli. A wszystko w imię odrodzenia narodowego Europy.

 

Grupa ruchów niepodległościowych obu części Katalonii, Bretanii i Korsyki wydała wspólną deklarację „Peuples-Patries d’Europe” wskazując nie tylko na konieczność koordynacji działań nowych ruchów starych narodów – ale i wyjątkowo trafnie, zwłaszcza jak na standardy zachodnioeuropejskie definiując tak zagrożenia, jak i szanse dla Europy, czy w każdym razie tego, co z niej zostało. Som Catalans(Katalonia okupowana przez Hiszpanię), Resistència(Katalonia Północna) ,ADSAV!(Bretania), Leia Naziunale (Korsyka) oraz WAR RAOK (Bretania) stwierdziły:

 

“Europa stoi dziś w obliczu najpoważniejszego zagrożenia od początku swojej historii.Nasze narody, zalewane przez bezprecedensową falę migracyjną, widzą, że ich etniczno-kulturowa rzeczywistość rozpada się nieodwracalnie.Nasza kultura, nasze tożsamości stopniowo zanikają, wygryzane przez styl życia sprowadzany zza Atlantyku, bezprecedensową wulgarność i pustkę.Nasze najświętsze, religijne, patriotyczne wartości są wyśmiewane, sama istota rodziny jest podważana przez nienaturalne prawa.Źródłem tej agresji jest triumf globalnej ideologii.

 

Od upadku ZSRR Nowy Porządek Światowy, ucieleśniony przez jankeski imperializm, rozszerzył swoje wpływy za pomocą własnego zbrojnego skrzydła - NATO. Państwa Europy Zachodniej, zwasalizowane od końca II wojny światowej, nie mają ani potencjału, ani zasobów, by przeciwstawić się takiej potędze. Co gorsza, prowadzone przez elity powiązane z kręgami międzynarodowej finansjery – stały się wspólnikami tego niszczycielskiego przedsięwzięcia. Unia Europejska to tylko ekonomiczny otwarty rynek, od początku będący tylko elementem transatlantyckiej sieci, nie zdolny do zdobycia siły koniecznej do istnienia politycznego.

 

Przez kilka dziesięcioleci europejskie narody Małych Ojczyzn starały się wyemancypować spod ucisku scentralizowanych państw, tłumiących ich dążenia. To postawa obronna, ponieważ tylko grupy ludzkie oparte bliskich naturalnych więziach będą w stanie przeciwstawić się globalizacji. Jednak nawet do wewnątrz ruchów wyzwoleńczych udało się przeniknąć prądom pochodzącym wprost od perwersyjnych ideałów globalizacji. Odmawiają one uznania rzeczywistości etnicznej, przysięgają wierność społecznym wartościom skrajnej lewicy i przejawiają śmiertelną ślepotę, pokładając swoje nadzieje w UE.

 

Oto dlaczego SOM Catalans (Katalonia), Resistència (Północna Katalonia), Leia Naziunale (Korsyka), Adsav! (Bretania) i War Raok (Bretania) postanowiły połączyć siły w ramach Koordynacji Narodów Ojczyzny Europy. Spadkobiercy ruchów, które u zarania XX wieku, jako pierwsze podniosły flagę naturalnych ojczyzn - chcemy zająć miejsce, które nam się należy. Koordynacja pozwoli nam zyskać lepszą zauważalność w mediach, pokaże naszym działaczom i naszym narodom, że nasz prąd myśli nie jest odizolowany, ale wręcz przeciwnie, jutro przejmie inicjatywę w naszej walce o narodowe wyzwolenie”.

 

Czy narodowcom katalońskim, bretońskim i korsykańskim uda się przebić establishmentowych niepodległościowców – już sytych i upasionych autonomicznymi, czy chociaż samorządowymi ustępstwami centralistów? Można mieć wątpliwości w perspektywie bieżącej działalności, w której to jednak decydują wielkie liczby (zwłaszcza te na kontach…), a i same narody aspirujące do niepodległości mają tendencję, by ufać politykom nieco bardziej przypominającym tych, od których przecież chcą uciec. Wydaje się to być potwierdzony paradoks nie tylko współczesnej roboty niepodległościowej i nie tylko w Europie, stąd więc jednak nadal twarzą niepodległej Katalonii pozostanie zapewne nieszczególnie poza tym interesujące lico  Karola Puigdemonta. Co jednak stanie się za lat kilka?

 

Narodowcy ludów dopiero walczących o swoje pięć minut w historii trafniej od innych widzą wszak współczesne zagrożenia – a przebijają wszak także nawet niby to bystrzejsze, ale jednak też permanentnie skłonne do kompromisów formacje antysystemowe (?) starych państw. Piszą m.in. dalej: „Czego chcemy?Po pierwsze, końca "państw więziennych" i wyzwolenia naszych narodów.Państwa, które powstały w wyniku represji kolonialnych lub utopii oświecenia, muszą umrzeć, aby setki flag ojczyzn zrodzonych z połączenia ziemi i ludzi rozkwitło.Następnie wzywamy do narodzin skoncentrowanej na swoim ośrodku potęgi Europy, zjednoczonej wokół funkcji prawdziwie królewskich (armia, odstraszanie nuklearne, międzynarodowa dyplomacja), budowania geopolitycznego bloku jednoczącego Europęi Rosję, od Galway do Władywostoku.Ten sojusz ma na celu powstanie świata wielobiegunowego, jedynego projektu alternatywnego dla hegemonii atlantystów.Te cele polityczne implikują dezintegrację obecnego globalistycznego "bloku zachodniego" oraz powiązanych ideologii i struktur.Narody Ojczyzny Europy będą motorem anty-globalizacyjnego oporu w Europie Zachodniej.Tak zbudujemy wolną Europę jutra!”.

 

Z kolei delegacja korsykańska do dokumentów omawianych na spotkaniu koordynatorów wniosła szereg interesujących, a wyniesionych z wielowiekowych doświadczeń tej wyspy postulatów podważających same fundamenty polityki pseudo-asymilacyjnej, prowadzonej uparcie przez stare „państwa więzienne”. „Na przekór depersonalizacji i wykorzenianiu kultury narodów -  chcemy owocnego dialogu cywilizacji.Odrzucamy zatem globalizm i jego projekt uniwersalnej niezgody między narodami i kulturami, odwróconą karykaturę prawdziwej ludzkiej solidarności.Opowiadamy się za odrodzeniem demografii naszych narodów.Odrzucamy pesymizm i odmawiamy rozpaczania nad złem zrodzonym z naszej własnej słabości, bo wiemy, że nasza akcja wpisuje się w cały proces odrodzenia, który przyniesie ostateczny triumf nad fałszywym poczucie, historii…”.

 

Jak wspomniałem – nie wierzę w Europę. Ale jeśli cokolwiek jeszcze jest na jej Zachodzie pasjonarne – to niemal tylko nowe ruchy niepodległościowe starych, czasem wręcz bardzo starych narodów. I choć grzeszą one typowym optymizmem – to są jakimś cieniem nadziei dla tego tonącego półwyspu Eurazji.

 

Konrad Rękas